Jesteśmy z nimi na basenie, w kinie, na dachu, gdy trzeba naprawić antenę, na planie filmowym i oczywiście przede wszystkim w samochodach. Można powiedzieć, że wręcz obok nich siedzimy czy stoimy, co nawet sugeruje nam praca kamery. Quentin w bardzo namacalny sposób chciał pokazać, jak wyglądało Los Angeles w późnych latach 60-tych. 3. Przeczytaj opis początku pewnego biegu. Znajdź wyrazy z rz, a następnie zapisz je w zeszycie. Uzupełnij regułę ortograficzną. Grzesiek wiedział, że czeka go bardzo ważny wyścig. Wiele miesięcy przygo- towywał się do zawodów. Postanowił mądrze rozegrać bieg - błyskawicznie wystartować, a potem kontrolować sytuację. Na początku pewnego bardzo ważnego zebrania było o 5 kobiet więcej niż mężczyzn.Po piętnastu minutach przyszli jeszcze spóźnieni pan Józio i trzy panie z księgowości.Wtedy znudzony pan Tadeusz zauważył,że kobiet jest dwa razy więcej niż mężczyzn.Ile osób było wówczas na sali ? Aby przeżyć wielką przygodę , nie trzeba wyjeżdzać daleko . Wyobraż sobie, że podczas kopania ogórdka znajdujesz butelkę z listem.Napisz o tmy opowiadanie na 3 strony 1. Początek : np : na początku , Pewnego razu , 2.Rozwinięcie np : w tej samej chwili , niebawem , tymczasem 3. zakończenie mp : Na koniec , w końcu 4. Ludzie nauki zdają się podpisywać obiema rękami pod tym pierwszym stanowiskiem gdyż jest ono bardzo eleganckie i dobrze uzasadnione. Chciałbym jednak pokazać pewną trudność, jaka rodzi się na jego gruncie. Mechanistyczna koncepcja przyrody nie może odpowiedzieć na pytanie Pascala o racje powstania świadomości w danym osobniku. Vay Nhanh Fast Money. Nietzsche napisał „Źle odpłacamy nauczycielowi, jeśli ciągle pozostajemy zaledwie uczniami”. To myśl zwracająca się do ucznia. Bardzo dobra. Zainspirowała mnie, by na potrzeby niniejszego artykułu zwrócić się w identyczny sposób do nauczyciela. Myślą przewodnią dalszego tekstu niech więc będzie: cóż to za nauczyciel, jeśli jego uczeń wciąż uczniem pozostaje. Mam przyjaciela, z którym współpracuję już kilkanaście lat. Przypadł mi zaszczyt bycia jednym z jego i przełożonych, i mentorów, czyli zaszczyt bycia jednym z tych elementów, które wpływają na jego życie zawodowe i rozwój. Nasza wieloletnia relacja jest świetną ilustracją tytułowych trzech faz rozwoju pracownika. Faz, które nie zawsze muszą dojść do skutku, które jednak warto, a może i należy mieć na uwadze, gdy się ma wpływ na czyjś rozwój. Czyli będąc np. szefem, co czyni tę regułę powszechną. Bo szefów ci wszędzie dostatek. Faza 1 W tej fazie różnica między wiedzą i doświadczeniem pracownika i naszą jest duża. Albo po całości, albo chociaż w obszarze, w którym pracownik zaczyna stawiać pierwsze kroki (nowe stanowisko, nowe obowiązki, nowy sektor itd.). Różnica jest na tyle duża, a niezbędne doświadczenie pracownika jest na tyle małe, że jego głównym pytaniem jest „Co robimy?”. My mu wtedy mówimy, co i… właśnie to robimy. Jeżeli poprzestaniemy na takim działaniu, to kręcimy sobie pętlę i jednocześnie kopiemy menedżerski grób. Wyrobimy bowiem w pracowniku nawyk „Masz problem? Idź do szefa, on ci powie”. Z czasem to oznacza, że nauczyliśmy go wygody i bezradności. Moim zdaniem już w tej sytuacji natychmiast powinniśmy dodawać dwa elementy. Nawet, gdy sami mówimy, co zrobić, to od razu dodajmy wyjaśnienie, dlaczego właśnie to. Dzięki temu dzielimy się wiedzą co do zasad, a nie jednostkowego rozwiązania. To podwaliny pod rozwijanie samodzielności. Jednocześnie natychmiast w otwarty sposób budujemy most do fazy drugiej. Opisałem to w dwóch artykułach (bo to kluczowy moment!): „Delegowanie to nie magia. Zadaj dwa pytania” (LINK) „Nie musisz wszystkiego wiedzieć” (LINK) Na potrzeby niniejszej notatki wystarczy sprowadzić to do fundamentalnego pytania zadawanego pracownikowi: „A co sam proponujesz?”. Faza 2 Jeśli konsekwentnie działaliśmy wedle zasad fazy pierwszej i jeszcze otwarcie to komunikujemy pracownikowi, przestaje przychodzić do nas z pytaniem „Co robimy?”. Część prostszych rzeczy (z naszego punktu widzenia) potrafi już i robi sam. Bez przychodzenia. A gdy już przychodzi, to oprócz opisu problemu dzieli się od razu swoim konceptem, jak można by go próbować rozwiązać. Jego pytanie początkowe zamienia się wtedy na „Co sądzisz o moim pomyśle?”. To już jak zmiana kategorii wagowej w boksie na cięższą. Właśnie o to nam chodzi! Wszyscy zyskują. Pracownik się uczy, buduje swoją pewność siebie i samodzielność, a nam to zdejmuje część obowiązków i uwalnia czas na rzeczy wielkie. Do których oczywiście jesteśmy stworzeni, a przynajmniej, które powinniśmy mieć na względzie oprócz codzienności powtarzalnych rutyn. Jeżeli wyrobimy ten nawyk w swoim zespole, to niezmiennie dwudziestoczterogodzinna doba może jednak zacząć nam wystarczać. Teraz dochodzimy do chwili, w której sensu nabiera moja przytoczona na początku parafraza cytatu z „Tako rzecze Zaratustra”. Przypomnę: cóż to za nauczyciel, jeśli jego uczeń wciąż uczniem pozostaje. Faza 3 Prowadziłem niedawno projekt razem ze wspomnianym przyjacielem, co to razem pracujemy kilkanaście lat. Bardzo ważny projekt, dla bardzo ważnego klienta. Obarczony więc sporym ryzykiem, że gdy coś pójdzie nie tak, klienta można stracić. Za to jeśli pójdzie dobrze, to opcje współpracy mogą się znacznie poszerzyć. Pewnego dnia dzwoni tenże kolega i przedstawia mi problem, który dopiero co się pojawił. Po przedstawieniu zagadnienia powiedział… „Zrobiłem już to i to, a jutro zrobię to i to”. Widzisz różnicę w stosunku do fazy drugiej? Nie zadzwonił, by przedstawić propozycje działania i skonsultować je ze mną jako starszym kolegą itd. Zadzwonił, by mnie poinformować, co się dzieje w projekcie i jakie podjął decyzje i działania. Kropka. Jaka była moja odruchowa reakcja? No tak, w ułamku sekundy przeszła myśl „O ty, bratku, tak się rządzisz, nawet nie zapytasz…”, by natychmiast zamienić się w gromkie „Tak, tak, tak! Właśnie o to chodzi!”. Tak oto uczeń uczniem być przestał i przeszedł na pozycje partnera. Co, śmiem twierdzić, powinno być marzeniem każdego nauczyciela, mentora, czy szefa. Podsumowanie Rozwijaj swoich ludzi świadomie i w porozumieniu z nimi (nie każdy musi chcieć) przez trzy fazy. Najprościej je scharakteryzować tym, co od niego wtedy słyszymy: Faza 1 – „Co robimy?” Faza 2 – „Proponuję to i to. Co sądzisz o moim pomyśle?” Faza 3 – „Zrobiłem to. Zrobimy tamto. Od Ciebie potrzebuję tego.” Rozmowa z Tomaszem Dolatą z Fundacji Chefs for Kids, która w Białymstoku organizuje pomoc dla Ukraińców, którzy uciekli przez się już białostoczanom pomaganie Ukrainie?Bardzo dużo ludzi pomagało i nadal pomaga – zwłaszcza jeśli chodzi o naszą grupę. Ale to widać, że w kraju jest coraz bardziej drogo i ludzie zaczynają liczyć się z kosztami. Poza tym białostoczanie chcą pomagać tylko na początku, do pewnego momentu. Oczekują, by ci, którzy do nas przyjeżdżają, aktywizowali się, próbowali ułożyć sobie życie i radzić sobie samodzielnie. Takie ciągłe przychodzenie po doraźną pomoc przecież do niczego nie prowadzi. Zresztą – to nawet nie jest pomoc. To po prostu utrzymywanie kogoś. Więc tak - ludzie nadal pomagają chętnie, choć na pewno jest to zjawisko mniejsze. Ale z drugiej strony widzimy większe zaangażowanie zorganizowanych grup, całych dużych firm. To dobrze, bo ta pomoc nadal jest bardzo potrzebna. Wy pomagacie od samego początku. Od pierwszego dnia ataku na chcieliśmy pomóc w zakwaterowaniu kilkunastu osób, które uciekły przed wojną. To była bardzo spontaniczna decyzja. Mieliśmy zebranie zarządu fundacji Chefs For Kids, jedliśmy śniadanie i padła propozycja, żebyśmy pomogli. Bo przecież trzeba. Wszyscy się zgodzili. A z tego naszego pomagania zrobiła się jedna z najbardziej wydajnych organizacji na Podlasiu. Jak tego dokonaliście?Chcieliśmy po prostu pomóc. Nie mieliśmy żadnych założeń, co chcemy osiągnąć. Nigdy nie uczestniczyliśmy w żadnych konferencjach w garniturach, żeby się pochwalić, co robimy. Na to po prostu nie mieliśmy i nie mamy czasu. Wtedy, w pierwszych dniach, zakwaterowaliśmy 400 osób na zasadzie B2B. Nie mieliśmy na to żadnych dotacji, tylko dobrą wolę ludzi, którzy chcieli przyjąć potrzebujących pod swój dach. My opracowaliśmy sprawdzający się system pośrednictwa między osobami, które chciały pomóc, przyjąć kogoś pod swój dach, a osobami, które tej pomocy tak bardzo wtedy potrzebowały. Do tej pory z tych osób, którym pomagaliśmy na początku, pod naszymi skrzydłami zostały 32 osoby. Pomagaliśmy im i pomagamy w pięciu zakresach: praca, szkoła, mieszkanie, pomoc finansowa, doraźna. Najbardziej jesteście jednak znani z prowadzenia free shopu – magazynu, gdzie Ukraińcy mogą przyjść po wsparcie rzeczowe. Przez kilka miesięcy działaliście przy ul. Jurowieckiej, teraz przenieśliście się bardziej na obrzeża miasta, do budynku Biazetu przy ul. Andersa. I tu mogę opowiedzieć, na co w jakimś zakresie poszły pieniądze ze zbiórki, którą organizowaliśmy. Bo ludzie myślą, że to był – i jest – po prostu magazyn. Że przyniosą coś, wolontariusze ułożą to na półkach, a potem wydadzą potrzebującym. Mimo że firma, która udostępniała nam pomieszczenia przy Jurowieckiej (podobnie zresztą jak Biazet), robiła to za darmo, potrzebne są pieniądze, by to centrum pomocy utrzymać. My do pomagania nie mieliśmy kiedy się przygotować. Zaczęliśmy pomagać w jednej chwili, a takie pomaganie generuje mnóstwo dodatkowych kosztów. Trzeba było zainwestować. Nie dostaliśmy wszystkiego od razu: komputera, drukarki, tuszów, tonerów, a przecież drukowaliśmy dziennie po tysiąc kartek materiałów informacyjnych dla tych ludzi. Musieliśmy kupować taśmy, opakowania, wyjeździliśmy mnóstwo zmotywowaliście mnóstwo ludzi, by pomagali razem z nagłośnieniu naszego działania bardzo pomogła Jagiellonia. Pomogło też, że od początku mieliśmy osoby, które profesjonalnie zajęły się administrowaniem naszej grupy na facebooku. To pokazało ludziom, że wiemy, co robimy, że umiemy pomagać – rozsądnie, sprawiedliwie, dobrze. Dlatego chcieli pomagać razem z nami. Było nas całe mnóstwo: zaangażowani wolontariusze, którzy ciężko pracowali od rana do wieczora w centrum pomocy, do tego 10 osób, które koordynowały wszystko w naszym sztabie w Hotelu Branicki. Wspólnie z zaprzyjaźnioną firmą stworzyliśmy bazę darczyńców i osób potrzebujących, uporządkowaliśmy ankiety tak, by ta pomoc trafiała do tych, którzy naprawdę jej potrzebują i w takiej formie, jaka w danym przypadku była najlepsza. Popełniliśmy bardzo dużo błędów i doskonale zdajemy sobie z tego sprawę. Te 140 dni nauczyło nas tego, w jaki sposób w takiej sytuacji mamy pomagać. I wiemy, że trafiliśmy na mnóstwo dobrych, uczciwych ludzi, ale też na mnóstwo nieuczciwych ludzi. Dzięki temu doświadczeniu wiemy, jak pomagać skuteczniej, wiemy to, że nie nie potrzeba już nam 300 mkw. magazynu, że z powodzeniem wystarczy 140. Nauczyliście się pomagać...I wiemy na przykład, że warto mieć oddzielny magazyn leków, w którym pracują wolontariusze farmaceuci i gdzie ma dostępu nikt z zewnątrz. Wiemy też, że trzeba szybko działać, szybko odpowiadać na aktualne potrzeby, być elastycznym, że trzeba skupiać się na tym, co potrzebne tu i teraz. Teraz działamy już w nowej siedzibie, mamy mniej miejsca, mniej ludzi do pomocy, ale wiemy, jak skutecznie pomagać, jak dopasowywać tę pomoc do potrzeb. Mamy biuro – niewielkie – gdzie możemy wspólnie usiąść i opracowywać projekty. Otwieramy punkt pocztowy, skąd za naszym pośrednictwem można wysłać paczkę do Ukrainy. Bo pomoc tam wysyłamy czas, cały czas jeżdżą do Ukrainy nasze samochody wypełnione żywnością, pieluchami, lekami. Nie mamy jednak czasu, żeby za każdym razem o takim transporcie informować, zwoływać konferencję, podawać liczby. Tego jest za dużo. Zresztą wolimy działać, niż mówić, choć dziś wiemy, że to mówienie o tym, co się robi, też jest potrzebne. Ale wracając do transportów z pomocą do Ukrainy: pomyśleliśmy, że możemy też ułatwić poszczególnym osobom pomoc ich bliskim. My zabieramy paczkę, przewozimy ją do Ukrainy, a tam wysyłamy ukraińską pocztą w konkretne, podane przez nadawcę miejsce. Mamy już nawet podpisaną umowę z ukraińską pocztą. Mamy też magazyn w Ukrainie – dostaliśmy miejsce od władz jednego z miasteczek. Taki paradoks – łatwiej nawiązać współpracę z władzami setki kilometrów dalej niż tu, na miejscu. Mówisz, że wciąż macie kontakt z tymi osobami, którym pomogliście na nie jest tak do końca. Wciąż mamy pod stałą opieką kilkadziesiąt osób, którym pomagamy z mieszkaniem, pracą, załatwieniem spraw w urzędach i tak dalej. Tyle tylko, że te osoby się zmieniają. Jedni przyjeżdżają, inni wyjeżdżają, bo zbyt mocno tęsknią lub żeby pozamykać swoje sprawy, na przykład sprzedać mieszkanie czy zrezygnować formalnie z pracy. A co się dzieje tutaj? Naprawdę mnóstwo osób za naszym pośrednictwem podjęło już pracę. Dzieci chodzą do szkół, do przedszkoli, rodzice zarabiają pieniądze, wynajmują już samodzielnie mieszkania, płacą czynsz ze swoich pieniędzy. Są nawet ludzie, którzy tak szybko się usamodzielnili, tak szybko podjęli pracę, że nawet nie starali się o świadczenia rodzinne. Mówią: zostawię to dla kogoś innego, kto bardziej potrzebuje pomocy. Są też osoby jak nasza babuszka Marina. Ma 75 lat i przychodzi do nas codziennie. Przychodzi, by pomagać. Takich ludzi z Ukrainy, którzy albo tu byli wcześniej, albo dostali już swoją pomoc, stanęli na nogi, a teraz chcą pomagać innym, jest mnóstwo. Mniej oczywiście jest wolontariuszy. To normalne. Ludzie wrócili do pracy, na studia, do swojego życia. My jesteśmy inicjatywą oddolną. Za pomaganie nikt nam nie płaci. Nie otrzymaliśmy ani jednego grosza od żadnych instytucji. Może dlatego, że jesteśmy stosunkowo młodą fundacją. Ale działamy. I jesteśmy dumni z tego, co robimy. I będziecie działać dalej. Wiem, że już macie kolejne planach mamy wielki, ogólnopolski event ukierunkowany na pomoc dzieciom z cukrzycą, oczywiście w Ukrainie. Tam nie ma teraz dostatecznej pomocy medycznej, nie ma dostatecznych narzędzi do diagnozowania. Dlatego chcemy kupić karetkę pogotowia do szpitala dziecięcego i pompy insulinowe. Ale nie bazujecie już tylko na dobrych sercach ludzi…Nadal otrzymujemy pomoc od prywatnych osób i firm, od sponsorów, ale dodatkowo piszemy projekty, staramy się o granty. To są projekty, które dotyczą aktywizacji dzieci i aktywizacji osób starszych. Chcemy wysyłać dzieci na wypoczynek, chcemy zorganizować im czas wolny. Staramy się nie skupiać już na pomocy doraźnej. Dlatego zmieniliśmy zasady odbierania paczek z naszego magazynu. Chcemy skupić się na tych, którzy dopiero przyjechali, oraz na osobach starszych czy tych, które nie mają szans, by pójść do pracy. Pozostałych motywujemy, by radzili sobie sami. Bo owszem, na razie cały czas pomoc jest. Ale nie mam wątpliwości, że będzie jej coraz mniej. Obawiam się, co będzie jesienią. Programy pomocowe są powoli zamykane przez rząd, a przecież całe mnóstwo ludzi korzystało z tych dofinansowań. Niektórym nadal są one potrzebne. Na przykład wyobraźmy sobie kobietę z trójką małych dzieci. Samą. Jak ona pójdzie do pracy?Dużo w tym pomaganiu takich zwykłych, ludzkich historii...Pomaganie to ciężka sprawa. Pewnie, jest w nas mnóstwo empatii, ale na wiele spraw musimy się po prostu uodpornić. Nie możemy do końca integrować się z tymi rodzinami, bo wtedy nie moglibyśmy efektywnie pracować. I tak bardzo ciężko jest rozważać, komu pomóc, komu tej pomocy odmówić, bo i tak przecież się zdarza. Ale jeśli mamy kobietę, która od kilku miesięcy przychodzi codziennie i bierze naszym zdaniem rzeczy zupełnie bezzasadne, a z drugiej strony rodzinę, która właśnie przyjechała z Mariupola i nie ma zupełnie nic? Albo panią z dzieckiem i sześćdziesięcioletnią chorą mamą? Komu pomóc, która pomoc powinna być priorytetem? Bardzo ciężko jest nam wybierać, komu pomoc bardziej się należy, komu jest bardziej potrzebna. A co z wami? Pomagacie od tylu miesięcy. Co z waszą pracą, rodzinami?Dziś połowa zespołu to uchodźcy. Pomagają innym, ale sami również z tej pomocy korzystają. Część z nas, wolontariuszy, którzy działali na początku, wróciła już do swojego zwykłego życia. Nie było wyjścia. Inni pomagają nadal – często kosztem pracy, rodziny, życia prywatnego, zdrowia. Czasem nocami nadganiamy inne rzeczy, żeby móc tu działać. Aby poradzić sobie ze wszystkim, sami korzystamy z pomocy psychologów. To bardzo ważne, by ktoś pomógł poukładać wszystko w głowie. Bo non stop mamy słyszymy historie chwytające za serce. Takie o wybuchach bomb, o stracie najbliższych, o głodzie, strachu. O tym, jak w Ukrainie jest ciężko. Ale dzięki takim historiom wiemy, że to, co robimy, ma sens. I wiemy, jak pomagać ofertyMateriały promocyjne partnera array(26) { ["tid"]=> string(5) "26621" ["fid"]=> string(2) "12" ["subject"]=> string(36) "Jak ja nie lubie matmy! - Zadania..." ["prefix"]=> string(1) "0" ["icon"]=> string(1) "0" ["poll"]=> string(1) "0" ["uid"]=> string(4) "2018" ["username"]=> string(6) "szulcu" ["dateline"]=> string(10) "1176821075" ["firstpost"]=> string(6) "220820" ["lastpost"]=> string(10) "1176835505" ["lastposter"]=> string(6) "MarkoS" ["lastposteruid"]=> string(2) "27" ["views"]=> string(4) "7361" ["replies"]=> string(2) "13" ["closed"]=> string(1) "0" ["sticky"]=> string(1) "0" ["numratings"]=> string(1) "0" ["totalratings"]=> string(1) "0" ["notes"]=> string(0) "" ["visible"]=> string(1) "1" ["unapprovedposts"]=> string(1) "0" ["deletedposts"]=> string(1) "0" ["attachmentcount"]=> string(1) "0" ["deletetime"]=> string(1) "0" ["mobile"]=> string(1) "0" } Home Społeczność Najnowsze opinie czytelników Video-opinia DC Liga Super-Pets - Wielka psota 9,0 / 10 Opinia Nocna zmiana Stephen King 7,0 / 10 Kolejna bardzo dobra książka S. Kinga, może nie wybitna, ale na pewno godna uwagi i przeczytania, tak jak to bywa, a nawet jest regułą przy zbiorach opowiadań, że poziom jest nierówny, tak i w tym przypadku znajdziemy w tym zbiorze opowiadania będące arcydziełami, opowiadania wybitne, bardzo dobre, dobre, oraz przeciętne. Poniżej zamieszc... Czytaj więcej Opinie i Video-opinie [3 013 564] Sortuj: PODRĘCZNIK STRONA 49 ZADANIE 13, 14, 15 (matematyka z plusem, nowa wersja) zad13. Na początku pewnego bardzo ważnego zebrania było o 5 kobiet więcej niż mężczyzn. Po piętnastu minutach przyszli jeszcze spóźnieni pan Józio i trzy panie z księgowości. Wtedy znudzony pan Tadeusz zauważył, że kobiet jest dwa razy więcej niż mężczyzn. Ile osób było wówczas na sali? -ma wyjść 21 osób zad14. Basia jest o 5 lat starsza od Agnieszki. Rok temu była dwa razy starsza od Agnieszki. Ile lat ma Agnieszka? - ma wyjść 6 lat zad15. Trzech zbójów: Olek i dwóch Marcinów podzieliło się łupem. Marcinowie wzięli po tyle samo skrzyń złota, Olek (herszt)- o pięć skrzyń więcej niż każdy z Marcinów. Marcinowie razem wzięli o cztery skrzynie więcej niż Olek. Ile było skrzyń złota? -ma wyjść 32 skrzynie PROSZĘ O JAK NAJSZYBSZE ROZWIĄZANIE LECZ ROZWIĄZAĆ TE ZADANIA SPOSOBEM UKŁADÓW RÓWNAŃ Odpowiedzi: 4 0 about 11 years ago 13 x - liczba panów na początku zebrania y - liczba pań na początku zebrania x+y+4 - liczba osób na końcu zebrania y=x+5 2(x+1)=y+3 podstawiamy za y 2(x+1)=x+5+3 2x+2=x+8 x=6 y=11 x+y+4=6+11+4=21 GoKaEl Skillful Odpowiedzi: 129 0 people got help 0 about 11 years ago x - wiek agnieszki y - wiek basi y=x+5 2(x-1)=(y-1) podstawiamy za y 2(x-1)=(x+5-1) 2x-2=x+4 x=6 Agnieszka ma 6 lat GoKaEl Skillful Odpowiedzi: 129 0 people got help 0 about 9 years ago gunwo olasiekurwa Newbie Odpowiedzi: 1 0 people got help 0 about 6 years ago zad15. Trzech zbójów: Olek i dwóch Marcinów podzieliło się łupem. Marcinowie wzięli po tyle samo skrzyń złota, Olek (herszt)- o pięć skrzyń więcej niż każdy z Marcinów. Marcinowie razem wzięli o cztery skrzynie więcej niż Olek. Ile było skrzyń złota? -ma wyjść 32 skrzynie wrotka20001 Newbie Odpowiedzi: 1 0 people got help

na początku pewnego bardzo ważnego